Hejka hejka.
Przepraszam Was za moją bardzo długą
nieobecność. Miałem wątpliwości, czy jeszcze jest sens prowadzić tego bloga, bo
nie ma nic nowego względem mojego stypendium o czym mógłbym opowiedzieć.
Oddaliło mnie od tej myśli kilka faktów. Po pierwsze, ten blog pomógł wielu
osobom znaleźć i aplikować na stypendium i studia za granicą. Po drugie, dzięki
niemu znalazłem się w gazecie (o tym innym razem), a po trzecie to został
sentyment - skoro chcecie wiedzieć co dalej dzieje się w moim życiu po
ukończeniu szkoły, a po frekwencji odwiedzin wygląda, że chyba chcecie, to nie
ma wyjścia, tylko trzeba pisać :D
Dzisiaj opowiem Wam o tym, jak dostałem
pracę w New Hall, co tak właściwie robię i dlaczego w ogóle aplikowałem. No
więc wszystko zaczęło się jakoś przed wakacjami w roku 12, kiedy okazało się,
że aby otrzymać pełne wsparcie finansowe od rządu, bez którego nie byłbym w
stanie się na studiach utrzymać, trzeba przebywać w UK przez nieprzerwany okres
trzech lat. No więc trzeba było coś wymyśleć, aby ten rok jakoś przebidować.
Mieliśmy w szkole chłopaka, który został po szkole i pracował przez rok tutaj
pomagając w internacie i w nauczaniu nauczycielom. Pani Hopkinson zapewniła
mnie i koleżankę, że zostaniemy i my tutaj na rok, jeżeli będzie taka potrzeba.
Ale Pani Hopkinson poszła na emeryturę końcem tego samego rok i przed świętami
Bożego Narodzenia w roku 13 okazało się, że będzie tylko jedna pozycja, na
którą trzeba złożyć aplikację i będą rozmowy kwalifikacyjne. No to nie było
innego wyjścia niż formularze wypełnić i oddać je do Human Resources
Department. Załączyłem kilka referencji i list motywacyjny i za jakieś 3
tygodnie podano termin rozmów kwalifikacyjnych. Osiem osób ubiegało się o tą
pozycję i tyle też dostało rozmowę. Co jak co, ale sprawiedliwość to tutaj
jest. Rozmowa kwalifikacyjna była z the Head of Boarding, Mrs Searle i the
Deputy Principal - Mrs Storey i dotyczyła głównie, w moim przypadku, gry na
organach, tego co mogę wnieść do szkoły jako Boarding Assistant i dlaczego
aplikowałem. Na wszystko odpowiadałem szczerze, bo nie ma sensu kłamać - jedni
mówią, że należy się "sprzedać" na rozmowie kwalifikacyjnej. Ja
uważam, że nie wolno udawać kogoś kim się nie jest. Jeżeli jesteś wystarczająco
dobry ta praca jest dla Ciebie to zdobędziesz ją bez udawania kogoś kim
nie jesteś. Jeżeli nie, to trudno, żyje się dalej. Tak było ze mną. Następnego
dnia otrzymałem list, który potwierdził, że zostałem wybrany jako nowy
Residential Gap Boarding Assistant. Po tygodniu podpisałem umowę o pracę. Mieszkanie,
wyżywienie oraz niewielkie fnanse miałem na ten tak potrzebny rok
zapewnione.
Ale co ja tu właściwie robię..... Pracuję
tak jak wszyscy nauczyciele, mając ferie i święta wolne, ale za to jestem
ciągle do dyspozycji podczas weekendów. Jeszcze nie zdarzyło się, że miałbym
wolny weekend, gdzie bym wcale nie pracował. W ciągu dnia zajmuję się głównie
uczeniem - mam zajęcia z rocznikami 12 i 13 z zakresu Historii, Polityki i
Teologii, czyli przedmiotów, które sam zdawałem i z których jestem w stanie
przekazać im wiedzę jak osiągnąć wymarzone A* na egzaminie. Mam też umawiane
spotkania z indywidualnymi uczniami, gdzie szlifujemy techniki pisania esejów,
a jak niektórzy nie nadążają z materiałem, to nadganiamy - tłumaczę raz jeszcze
materiał z lekcji. Poza tym, mam ogromną masę esejów, które wysyłają uczniowie
i które trzeba sprawdzać, ale jest to ciekawy proces, bo można się na prawdę
wiele nauczyć. Tworzyłem też notatki dla nauczycieli, które uzupełniają materiał
z książek i są na prawdę niezbędne żeby uzyskać ponad 90% na egzaminie. Tego
mam ponad 600 stron A4.... Nie było to nudne, tylko,że było tego strasznie dużo
do zrobienia.
Wieczory i weekendy to głównie praca w
internacie. Tutaj nie ma reguły w jakim wieku są dzieciaki, bo pracuję
wszędzie. Najwięcej czasu jednak spędzam z najmłodszymi, bo troszkę jest to
dziwne, kiedy muszę pilnować chłopaków, z którymi jeszcze w zeszłym roku żyłem
drzwi w drzwi w internacie. Zakres obowiązków to głównie pomaganie wychowawcom,
nadzorowanie nauki, zabieranie ich na różne zajęcia. Uczę też trochę muzyki i
pomagam w zadaniach domowych, nawet z matematyki.....
A więc wiecie już jak wygląda moja praca.
Jestem przeszczęśliwy, że ten rok mogłem spędzić w taki sposób, bo nabrałem
sporego bagażu doświadczeń, sprawdziłem się w roli nauczyciela, czy wychowawcy
- takich doświadczeń i wiedzy nie można kupić za żadne pieniądze. Na pewno ten
rok nie zostanie nigdy przeze mnie zapomniany.
Następna notka opowie Wam o tym co się
zmieniło w mojej karierze organisty i jak to wszystko teraz wygląda, mając na
uwadze to, że od września na studia.
Na dzisiaj tyle, mam nadzieję, że
przeczytacie te notki, które nadchodzą z równą przyjemnością, jak
wcześniejsze.
Trzymajcie się :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz